Piszę do Was widząc za oknem wzgórza Masindi, czyli z naszego Domu Dziecka w Ugandzie! Spędzam tu aktualnie 10-dniowy urlop od pracy dla Lekarzy bez Granic w Nigerii.
Z bólem w sercu pragnę Was poinformować, że we wtorek, 30-stego lipca o 8.30 po nocy spędzonej w szpitalu z naszym najmłodszym dzieckiem Innocentem, nasze nadzieje na jego powrót do zdrowia umarły wraz z nim. Nie zdążyłam Wam o nim opowiedzieć, a już odszedł.
W dzisiejszym newsletterze będzie o tym, co zwyczajne i codzienne w każdym domu. Będzie o praniu, gotowaniu, zajmowaniu się dzieciakami, o śpiewie, tańcu, radości, uśmiechach, drobnych kłótniach, wybrykach, gniewie i płaczu. Będzie o codzienności w naszym domu w Masindi…
Ostatni raz udało mi się odwiedzić dzieci we wrześniu. Dwa tygodnie w Masindi to zawsze zdecydowanie za krótko, ale każde spotkanie z dziećmi i Marią dodają mi zastrzyku nowej energii.
Dzięki Pani Agnieszce z Dzierżoniowa udało nam się otrzymać zgodę na wystawienie naszych afrykańskich pamiątek i biżuterii na stoisku podczas bożonarodzeniowego bazaru.
Dwa kolejne maluchy w ciągu jednego miesiąca to poważne wyzwanie przed nami, ale musimy się z nim zmierzyć. Wasza pomoc jest niezbędna i wierzę, że mimo poświątecznego okresu będziecie w stanie wspomóc Window.
W niedzielę 4 marca 2012r. ochrzciliśmy Fortunkę w kościele w wiosce Kitonzi. Chrześcijańskie imię Fortunki to Basia. Jak to w ugandyjskim kościele, dużo śpiewu, tańca i radości. Ksiądz nie zdarł sobie gardła przez 3 godziny.