Prezeska Zarządu Fundacji: marta@window-of-life.org Koordynatorka działań promocyjnych i fundraisingowych: magda@window-of-life.org
"To był mój piąty juz wyjazd do Afryki, trzeci wolontariat , drugi w tym samym miejscu. Ale nawet kolejny i w to samo miejsce rodzi pewne obawy, których nie zabrakło i u mnie. Zupełnie niepotrzebnie ...
Uganda , Masindi - znajome już ścieżki, sąsiedzi , sprzedawcy na targu , lecz przede wszystkim dzieci do których leciałam tyle tysięcy kilometrów , których nie widziałam 2,5 roku. Wszystkie urosły, dojrzały i się zmieniły nie tylko fizycznie ; nabrały pewności siebie, stały sie otwarte i bardziej przebojowe. Judith którą widziałam po raz ostatni jako niespełna roczne dziecko doskonale radziła sobie w roli starszej już siostry. David , Denis i William , których nie poznałam podczas pierwszego pobytu zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie, szczególnie William swoim oddaniem i zaangażowaniem w opiekę nad młodszymi dziećmi. Zawsze wesołe: Fortunka, Martha i Sabrina nie raz wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Penina z Joan stanowiły nieodłączny duet w prześciganiu się na pomysły , jak urozmaicić sobie dzień. Jednak najbardziej zaskoczyła mnie postawa Gladys, która nie szuka w swej niepełnosprawności żadnych ograniczeń, a zawsze możliwości. Nie odstępowała we wszystkich czynnościach domowych: wieszała i zbierała pranie o kulach, pomagała w kuchni, prała, prasowała i sprzątała. Zobaczyłam w niej silną młodą już kobietę i wiem, że na pewno poradzi sobie z wszystkimi napotkanymi w życiu przeszkodami ! Niesamowicie odmieniona Nangoma - wyciszona, spokojna, reagująca śmiechem i zaznaczająca coraz częściej swoją obecność wśród dzieci.
Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż zobaczyć jak się zmieniają , dorastając w kochającym domu. Chwile z nimi są najlepszym antidotum na smutki , a obserwowanie ich dorastania nadaje sens życiu.
Co mi dał kolejny wyjazd na wolontariat? Dla mnie ważne było juz samo to, że byłam wśród nich , organizowałam im zajęcia , czasem tylko ich obserwowałam i chłonęłam czas spędzany z nimi. Każdy rozpoczęty tak dzień był dla mnie wielkim szczęściem. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam , że i dla nich moja obecność jest niemniej istotna i moje działania się przydają . Ale to nie jest namacalna rzecz . Niezapomniana dla mnie była wycieczka jaką zorganizowaliśmy do Entebbe i najmłodsze dzieci, które niestrudzenie radziły sobie z niedogodnościami podróży - dla mnie są jak mali bohaterowie ; nigdy nie narzekają , za to zawsze się uśmiechają. To zupełnie podbiło moje serce.
Masindi - Babies Home juz na zawsze pozostanie w mym sercu i umyśle jako mój drugi dom.
Wolontariat daje mi dużo w sferze rozwoju osobistego, pozwala na wymianę doświadczeń z różnych sfer. W tej chwili czuję ogromną odpowiedzialność za rzeczywistość , w której funkcjonują dzieci. Najlepsze więc co mogę dla nich zrobić to przekuć to w dobre działanie. Uświadamianie ludzi, uwrażliwianie ich na problemy świata. Nie robiąc tego, marnujemy ogromny potencjał. Wierzę, że to my kreujemy rzeczywistość w jakiej żyjemy i jesteśmy za nią odpowiedzialni. Jestem wdzięczna za to, co mam, jak mogę żyć , a dobrą energia chcę dzielić się z innymi."